wspomnienia
"I nic nie zatrzyma mnie już..."
Wakacyjny czas pieszych pielgrzymek rozpoczyna płocka piesza pielgrzymka w intencji trzeźwości narodu, która rusza z Płocka i Bieżunia 7 lipca, aby po pięciu dniach wędrowania dotrzeć do Niepokalanowa. Pięć dni rekolekcji w drodze. Pięć dni niezwykłych przeżyć...
Pielgrzymka dla "zaplecza" zaczyna się kilka tygodni przed planowanym wyruszeniem na szlak. Objazd trasy, informacja do parafii, zabezpieczenie trasy, mnóstwo pozwoleń od policji i innych instytucji państwowych, ubezpieczenie pielgrzymów, noclegi, nagłośnienie, plakaty, program pielgrzymki. Dużo tego. Tym zajmuje się kilka osób odpowiedzialnych za zorganizowanie pielgrzymki i jej przebieg. Ich samych później nie widać, ale owoce ich pracy odczuwane są na każdym kroku. Najważniejszy dzień to jednak dzień pierwszy. Godzina "zero" to siódma rano, siódmego lipca.
Dzień pierwszy - Strumyk zamienia się w rzekę
Z pamiętnika pielgrzyma: "Znowu ta sama atmosfera: uśmiechy "starych" pielgrzymów i niepewne spojrzenia idących po raz pierwszy. Niby wszyscy obcy, a jednak tak bardzo sobie bliscy, gdyż łączy nas wspólny cel."
Płock i Bieżuń. Na początku z tych miejscowości wyruszają niewielkie grupki ludzi. Takie małe strumyczki. Kto idzie pierwszy raz może doznać szoku: To cała pielgrzymka? Doświadczeni pątnicy uśmiechają się jednak tajemniczo. Oni wiedzą, że maleńkie strumyczki zamienia się wkrótce w potężną rzekę. Po drodze dołączą pielgrzymi z Bielska, Drobina i innych miejscowości. Drugiego dnia będzie ich 120, tworząc wspaniałą grupę, dla której pielgrzymka nie jest turystycznym rajdem, ale autentycznym przeżyciem duchowym.
Dzień drugi - Nogi bolą najbardziej
Z pamiętnika pielgrzyma: "Zaczynają doskwierać pierwsze odciski, zmęczenie i ból nóg, a i słońce nie uśmiecha się tak przyjaźnie jak zwykle".
Kierowca "Stara" hamuje gwałtownie przy wędrującej kolumnie nie zwracając uwagi, że to zabronione: "Dokąd wędrujecie? - przekrzykuje hałas silnika - O Boże, ja też kiedyś tak chodziłem. Pomódlcie się za mnie!" Odjeżdża po nerwowych sygnałach porządkowych pielgrzymki.
Po pierwszym dniu i 30 kilometrach wędrówki zacierają się granice i bariery między pielgrzymami. Zawód i wiek został wpisany jedynie na listę pielgrzymów. Na plakietkach są tylko imiona. Wszyscy mówią do siebie Bracie i Siostro.
Siostra Bożena idzie pierwszy raz. Nie widać tego po niej. Jest pielęgniarką i licznie udzielana pomoc zjednała jej sympatię pielgrzymów z odciskami na stopach, czyli zdecydowanej większości idących.
Dzienne etapy to 27 - 30 kilometrów. Nie czuje się jednak tego dystansu spotykając po drodze tylu wspaniałych, bezinteresownych ludzi częstujących pielgrzymów posiłkiem, napojem i dobrym słowem. Wieczorem jest zawsze Apel Jasnogórski. Czasem świadectwo wychodzenia z nałogu, czasem konferencja. Codziennie podsumowanie dnia i jeszcze kilka słów powiedzianych Maryi: jestem, pamiętam, czuwam.
Dzień trzeci - To nie grupa, to rodzina
Z pamiętnika pielgrzyma: "Wspólna modlitwa dodaje skrzydeł, gdy braknie już sił. Konferencje i świadectwa innych pielgrzymów w niezwykły sposób ubogacają, a radosny śpiew nadaje rytm naszej wędrówce."
Nagłośnienie towarzyszy nam od pierwszych kroków: "Allo, allo. Tu radio "Pielgrzym FM" Jedyne na świecie radio o tak niewielkim zasięgu" - żartobliwe powiedzonko kierownika pielgrzymki stało się wkrótce pielgrzymkowym hitem. Tym bardziej, że w radiu "Pielgrzym" był czas na modlitwę, refleksję konferencje, wspólne śpiewanie, także żarty.
Nie ma w tym nic dziwnego. Kto myśli, że pielgrzymka trzeźwościowa to szlak tylko dla ludzi po bogatych życiowych przejściach jest w głębokim błędzie. Zdecydowana większość pątników to młodzież. Taka, której zależy na życiu w wolności od nałogów. Na co dzień to zwykli gimnazjaliści, uczniowie ponadgimnazjalni i dużo studentów.
Czas modlitwy. Różaniec. "Matko ratuj mojego męża od alkoholizmu", "Mamusiu proszę Cię, pomóż moim rodzicom wyrwać się z nałogu palenia papierosów", "Matko Niepokalana proszę Cię abyś uzdrowiła małą Julkę chorą na białaczkę", "Dziękuję za trzynaście lat abstynencji", "Dziękuję Ci za tę pielgrzymkę, która poruszyła moje serce" - intencje tak różne jak różne są ludzkie życiorysy. Kierownik zbiera je po każdym różańcu żeby je później spalić, aby nie wylądowały na śmietniku. Na koniec pielgrzymki będzie to olbrzymi worek.
Czas radości w radiu "Pielgrzym" i jego największy hit: "Będę tańczył przed Twoim tronem i oddam Tobie chwałę i nic już nie zamknie mi ust. Żaden mur i żadna ściana, największa nawet tama już nie, nie zatrzyma mnie już." - zadziwiające, że pielgrzymi znajdują jeszcze siłę by przy tym podskakiwać.
Dzień czwarty - Przeprawa przez puszczę
Z pamiętnika pielgrzyma: "Dziś wędrujemy przez Puszczę Kampinoską. To niesamowite, że zabiegani w codzienności nie dostrzegamy tak ogromnego cudu, jakim zostaliśmy obdarowani. Tu mam okazję się zatrzymać i spojrzeć w oczy Boga ukrytego w przyrodzie."
Szósta rano. Radio "Pielgrzym FM" milczy, aby nie budzić mieszkańców Wyszogrodu. Później w puszczy też zamilknie. Swoją konferencję będzie miała leśna cisza i śpiew ptaków. Nisko wiszące słońce zdaje się oświetlać most wyszogrodzki gdzieś od spodu. Przyjemnie się idzie, nawet czuje się jeszcze poranny chłód. Trudno uwierzyć, że w południe będzie ponad 30 stopni Celsjusza, a asfalt stanie się płynny. Puszcza daje jednak cudowny cień chroniący przed promieniami. Leśniczy bezpiecznie prowadza nas przez przypominający labirynt dziewiczy las.
Zanim jednak grupa weszła do puszczy miała miejsce bezpośrednia transmisja z... No właśnie: z tym najmniejszym zasięgiem pielgrzymkowych tub, czyli radia "Pielgrzym FM" to kierownik przesadził. Czwartego dnia modlitwa i piosenka z trasy grupy "Tęczowej" poszły w eter Katolickiego Radia Płock.
Dzień ostatni - "Jak dobrze Twym dzieckiem być"
Z pamiętnika pielgrzyma: "W oczach błyszczą łzy radości, a z ust płyną ciepłe słowa podziękowań dla wszystkich, z którymi dane mi było pielgrzymować. Ale tu mówimy sobie do zobaczenia, bo przecież dotarliśmy tu po to, by znów wyruszyć..."
Jeszcze tylko 16 kilometrów. Czas świadectwa. Siostra Małgorzata: "Modlę się często różańcem świętym, ale nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się podczas tej modlitwy płakać. A teraz przeszłam tu jakieś duchowe oczyszczenie. Sama nie wiem co się stało w mojej duszy". Przez chwilę grupa idzie w refleksyjnym milczeniu. Może to słowa. A może zbliżający się koniec wędrówki skłania do refleksji.
Pielgrzymkę kończy uroczysta Msza św. W identycznej intencji idą też pielgrzymi łomżyńscy, z którymi spotykamy się w Niepokalanowie. Jeszcze smutne pożegnania, droga do domu i zwyczajne życie. Otuchy dodaje myśl, że za 358 dni znów wyruszymy na szlak do Niepokalanej. Wyruszymy, by spotkać się na pątniczym szlaku...
Kilka dni po pielgrzymce
Jeszcze w głowie pielgrzymkowe hity. Czasem smutek pojawi się w sercu na wspomnienie wspólnych chwil. Człowiek z natury jest pielgrzymem, całe życie dokądś przecież idzie. Ziarno zostało zasiane. To nie może pójść na marne.
Ks. Radosław Dąbrowski
Tygodnik Katolicki "Niedziela"
|